3. Obóz Starobielski
Obóz
Starobielski był usytuowany w odległości 1 km od stacji kolejowej w byłym żeńskim
klasztorze i w dwóch domach przy ul. Wołodarskiego (tam znajdowali się generałowie)
oraz przy ul. Kirowa (tam znajdowali się pułkownicy i podpułkownicy). Obóz
zajmował teren o powierzchni ok. 40.000 m2, który w zasadzie
otoczony był kamiennym murem oraz dodatkowo trzy metrowym pasem – z drutem
kolczastym. Oprócz tego obóz był chroniony przez 10 zewnętrznych posterunków
(228 pułk eskorty) zaś nocą wprowadzano dodatkowe patrole z psami tropiącymi.
Na pomieszczenia mieszkalne przystosowano dwie cerkwie, znajdujące się na
terenie obozu, 10 baraków kamiennych i 7 drewnianych wyposażonych w dwupiętrowe
nary oddzielone od siebie ściankami. W pomieszczeniu dla generałów znajdowały
się łóżka, stoły, krzesła i szyfonierki, dla pułkowników i podpułkowników
przygotowano dwupiętrowe łóżka. W sprawozdaniu komendanta A.G. Bierieżkowa
zaznaczono, że cała przestrzeń użytkowa zajmowała 5.200 m2, tak
że na jednego jeńca wojennego przypadało 1,35 m2 powierzchni oraz 3,7 m3
objętości budynku. |
Do Starobielska
przywieziono prawie wszystkich oficerów obrony Lwowa wbrew aktowi kapitulacji,
w którym obiecana była dla nich wolność. Protestując przeciw temu, generał
brygady Franciszek Sikorski pisał do dowódcy frontu Ukraińskiego Timoszenki:
„Mam zaszczyt zawiadomić Was, że generał Langner przed odjazdem do Moskwy
przekazał mi krótkie streszczenie rozmowy z Wami. Stąd wiem, że wy w pełni
zrozumieliście istotę naszego postępowania, że Wy mając pisemna propozycję
niemieckiego dowództwa odnośnie najbardziej korzystnych dla nas warunków
kapitulacji, nie ustąpiliście pomimo ich ataków ani wobec niebezpieczeństwa
ostatecznego szturmu czterech dywizji, wspartego silnym bombardowaniem miasta.
23 października1939
r. komendant UPWI Soprunienko przekazał to oświadczenie Timoszence, komendant
armii przesłał do komitetu partii spraw wewnętrznych USRR I.A. Sierowowi,
ostatecznie – powróciło do Soprunienki. Koło się zamknęło. Sikorski
podzielił los więźniów Starobielska zgnębionych przez bolszewizm.
13 stycznia pułkownik
głównego resortu sądownictwa Polskiej Armii Z. Susski, z polecenia pułkowników
przetrzymywanych w Starobielsku, przekazał oświadczenie, w którym prosił o
Przeciwko
przetrzymywaniu protestowało także 130 lekarzy i farmaceutów, powołując się
na prawo międzynarodowe, według którego, lekarzy wypełniający swoją
humanitarną misję, nie podlegają niewoli wojennej. Ponieważ powoływali się
na Konferencję Genewską, Bierieżkow poprosił moskiewskie władze, aby przysłały
mu ten akt „celem zapoznania się i kierowania się nim”. Soprunienko
odpowiedział: „Genewska Konferencja lekarzy nie jawi się jako dokument, którym
powinniśmy się kierować w praktycznej robocie. W pracy kierujcie się
dyrektywami kierownictwa NKWD do spraw jeńców wojennych”> Co zaś dotyczyło
oświadczenia lekarzy i farmaceutów, reakcja była standardowa – ich sprawa będzie
rozpatrywana przy całościowym uregulowaniu problemu polskich jeńców
wojennych. Jeden ze zrozpaczonych lekarzy, z powodu braku możliwości powrotu
do domu, przeciął sobie gardło, ale wielu się uratowało. I jakiekolwiek nie
byłyby losy, to w liczbie 3 procent oficerów, którzy ocaleli z tej
stalinowskiej maszyny do mielenia mięsa, było dosyć dużo lekarzy wojskowych.
Podczas
przetrzymywania oficerowie z obozu w Starobielsku odznaczali się wysokim
stopniem zorganizowania i solidarności w porównaniu z więźniami innych obozów.
Utworzyli oni kasę wzajemnej pomocy, z której potrzebujący otrzymywali po 100
zł z obowiązkiem zwrotu pieniędzy po powrocie z niewoli. Według niepełnych
danych z pożyczek skorzystało ponad stu ludzi. Na czele tego przedsięwzięcia
stało kierownictwo pod przewodnictwem majora Ludwika Domela.
Jak wynika z materiałów
Archiwum Podolskiego, byłego Centralnego Państwowego
Archiwum Armii Czerwonej, 19 października z obozu w Starobielsku zwolniono
1.873 żołnierzy młodszej kadry dowódczej, do innych obozów skierowano
2.324, w obozie pozostało 4.824 ludzi. Niedokładność co do 969 ludzi można
wyjaśnić tym, że widocznie przywożono jeńców także z innych obozów,
ponieważ tutaj gromadzono korpus oficerski. Ostatnie większe przetasowanie
nastąpiło w listopadzie, kiedy to Związek Radziecki, zgodnie z umową,
wymieniał z Niemcami polskich jeńców wojennych. Niemcy otrzymali Polaków,
mieszkańców tych województw, które zajęli a ZSRR – „wzajemnie”. Do 15
listopada przekazano Niemcom 37.1333 a przyjęto 13.544 ludzi. W Starobielsku
pozostało 3.920 ludzi. Według innych danych 15 listopada było ich 3.946, do
15 marca ich liczba zmniejszyła się do 3.835 ludzi. Skład znajdujących się
tam więźniów był niezmienny do kwietnia 1940 r. Głownie byli to oficerowie
kadrowi oraz oficerowie rezerwy: 187 pułkowników i podpułkowników, 230 majorów,
ponad tysiąc kapitanów 2.450 poruczników i podporuczników, 30 studentów a
także 52 osoby cywilne. Wśród nich 20 profesorów wyższych uczelni, około
400 wojskowych i cywilnych chirurgów, powyżej 600 lotników, cały zespół
Instytutu Obrony chemicznej i prawie cały Instytut Uzbrojenia Wojska Polskiego,
112 kapelanów, 8 generałów: F. Sikorski - dowódca obrony Lwowa, K. Plisowski
– zastępca dowódcy Nowogródzkiej Brygady Kawalerii i dowódca obrony brześcia,
P. Skuratowicz – dowódca obrony Dybna, L. Bilewicz, S. Haller, O. Kowalewski,
K. Łukowski-Orlik, L. Skierski – mający 73 lata, a który od dawna był w
stanie spoczynku, wielu nauczycieli, poetów, pisarzy, dziennikarzy, biznesmenów,
działaczt społecznych i politycznych. W obozie znajdował się także prezes
antyhitlerowskiej ligi w Polsce A. Enger i rabin Wojska Polskiego Baruch
Steipberg. To wyliczanie można kontynuować, wymieniając bardzo głośne
imiona uczonych, nie mających do wybuchu wojny najmniejszych powiązań z Armią
a zmobilizowanych jako oficerowie rezerwy lub z powodu rozpoczęcia agresji
przez Niemcy. Na przykład profesor botaniki Uniwersytetu Poznańskiego, oficer
rezerwy, Edward Ralski. Był także znany pediatra Kazimierz Dadej, kierujący
dziecięcą kliniką gruźliczą, przy znanym na całym świecie Uniwersytecie
Jagiellońskim.